niedziela, 4 grudnia 2016

Rozdział 6

Coraz większymi krokami zbliżała się godzina randki. Brunetka stała przed szafą i tylko wyrzucała kolejne rzeczy. Totalnie nie wiedziała co na siebie założyć. Ubrać się elegancko czy raczej luźnie? Przecież mieli iść do wesołego miasteczka. Postanowiła jednak iść najpierw się wykąpać. Zdjęła z siebie ubrania i weszła pod prysznic. Na ciało nałożyła kremowy żel, a na włosy swój ulubiony szampon o zapachu truskawek. Ciecz spływająca po jej malutkim ciele, sprawiła że trochę się odprężyła. Wychodząc zawinęła się w ręcznik i zaczęła suszyć włosy. Podkręciła je trochę lokówką, prędzej nakładając odżywkę w piance. Nałożyła na całe ciało balsam, a następnie ubrała czarną koronkową bieliznę. Usiadła przed toaletką i wyjęła z szufladki wszystkie swoje kosmetyki. Nigdy nie była jedną z tych dziewczyn które nakładały dużo makijażu. Nałożyła podkład oraz puder i podkręciła rzęsy. Na usta nałożyła tylko bezbarwną pomadkę. W czasie malowania, zastanawiała się co na siebie założyć i wpadła na jeden pomysł. Postanowiła ubrać to:


Ubrała się szybko i spojrzała na siebie w lustrze. Wyglądała dobrze, tylko czy nie powinna się ubrać bardziej ładniej? W końcu miała iść na randkę z Rossem Lynchem. Zawsze ubierał się schludnie. Czy nie będzie przy nim wyglądała źle?
Pobiegła szybko do siostry.
-Mogę tak iść?-Obróciła się wokół własnej osi, na koniec wyciągając ręce, jakby chciała utrzymać równowagę.
-Wyglądasz pięknie-Powiedziała Vanessa, która właśnie karmiła swoje dziecko.
-Ale czy no wiesz... Nie za luźnie?
-Gdzie idziecie?-Położyła małego do łóżeczka.
-Do wesołego miasteczka- Usiadła na rogu łóżka starszej siostry.
-To naprawdę dobry strój na taką okazję.
-Myślisz że będę wyglądać przy nim dobrze, no wiesz... On jest taki elegancki.-Rozmarzyła się.- W sensie ma taki elegancki styl-Dodała szybko.-Pójdę już.Pa- Wybiegła szybko zawstydzona z pokoju siostry i udała się do salonu.
-Miłej randki!-Zdążyła jeszcze usłyszeć głos swojej siostry.
Usiadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach. Nie mogła dopuścić do jakichkolwiek uczuć do niego. Znała go bardzo dobrze i wiedziała jaki jest. Pewny siebie, zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Chodził tylko z modelkami, nie spojrzałby na taką dziewczynę jak ona. Z przemyśleń wyrywał ją głośny dźwięk dzwonka drzwi. Podbiegła szybko do nich i otworzyła, a w progu drzwiach pojawił się dobrze jej znany blondyn. Był ubrany luźno i elegancko zarazem. Miał czarne spodnie, białą jak śnieg koszulkę i czarną marynarkę. W ręku trzymał bukiet czerwonych róż. Pewnie wydał majątek.
-To dla ciebie.- Podał jej bukiet.
-Dziękuje- Przejrzała go wzrokiem, przegrywając lekko dolną wargę, na co on cicho się zaśmiał.- Wejdź, wstawię kwiaty do wazonu.

Szykował się już od rana, wylał na siebie chyba tonę perfum. Układał włosy paręnaście razy. Coraz bardziej ten dzień był dla niego ważny, brunetka była coraz bardziej dla niego ważna, jednak nie chciał tej myśli do siebie dopuścić. Kiedy stanął przy drzwiach brunetki i ujrzał ją, piękną, nie liczyło się dla niego nic innego. Taka mała istotka a tak bardzo wywróciła jego świat. Przegryzła wargę po tym jak przejrzała go wzrokiem, gdyby się nie odezwała już dawno wbił by się w jej usta.
-Dziękuje-Usłyszał jej piękny, melodyjny głos, serce o mało nie wypadło mu z piersi.
-To co jedziemy?-Nie zdążył się zorientować, a była już koło niego.
-Tak jasne.- Przepuścił ją w drzwiach, a wsiadając do auta, otworzył jej drzwi.

-Idziemy na domu strachu?-Krzyknąłem z entuzjazmem.
-Yy... Bo wiesz.-Spuściła głowę.
-Możesz mnie trzymać z rękę, jeśli się boisz.-Powiedziałem, a potem spaliłem się ze wstydu, co właśnie jej powiedziałem, aż nagle poczułem jak splata nasze dłonie. Miała taką drobną dłoń, że przez cały czas bałem się że zrobię jej krzywdę. Przez całą drogę w domu strachu, nie mogłem oderwać od niej oczu. Była taka piękna. Kiedy wyjechaliśmy z nawiedzonego domu, pociągnęła mnie do stoisk z różnymi grami.
-Wygraj dla mnie tego misia!-Krzyknęła jak małe dziecko, zaśmiałem się, ale postanowiłem zrobić to dla niej. Po dłuższej chwili udało mi się w końcu wygrać.
-Wydałeś prawie całe swoje pieniądze-Śmieliśmy się w drodze do małej kawiarni. Było już późno, musieliśmy coś zjeść.
-Widziałaś minę tej babci, chciała już zabrać tego misia z lady i mi go dać, żebym sobie tylko poszedł-Oboje złapaliśmy się za brzuchy. Naprawdę bolały nas już od śmiechu.
Usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku i zamówiliśmy ciasto oraz herbaty.
-Naprawdę dobrze się dzisiaj bawiłam.
-Cieszę się, może pójdziemy jeszcze na plażę?
-Jasne- Uśmiechnęła się.
Weszliśmy na plaże, wiał lekki ale zimny wiatr, widząc że Laurze jest zimno, dałem jej moją marynarkę. Przystanęliśmy, obróciłem ją twarzą do mnie. Było już ciemno, jedyne światło dawał księżyc.
-Wydaje się być większy niż zawsze-Skomentowała, i przegryzła wargę.

Ross nie mógł już wytrzymać. Wbił się jej w usta, a ona oddała pocałunek. Są jak dwa magnesy, które przyciągają się do siebie nawzajem. Blondyn pragnął ją jak żadnej innej dziewczyny na świecie. Od kiedy ją poznał, zmienił się. Jego mur który budował przez tyle lat, zdołała zburzyć. Sam nie wiedział co ona z nim robi, jak na niego działa. Już nie grawitacja trzymała go na ziemi, tylko ona. Ta mała, drobna dziewczyna.
-Chyba cię kocham.-Powiedziała cicho.
---------------------------------------------------------------------------------

Od razu was przepraszam. I dziękuje za TYLE KOMENTARZY! Jesteście kochani.

                                                                                                 










wtorek, 1 listopada 2016

Rozdział 5

Był w firmie jako pierwszy. Chociaż była dopiero szósta rano. W całym budynku panowała ciemność, tylko w jego biurze świeciła się lampka, a on siedział pochylony przy biurku. Nie wiedział co się z nim dzieje, czy mógł znowu pozwolić na jakiekolwiek uczucia? Nie, to nie było do jego przyjęcia. Żeby zapomnieć, rzucił się w wir pracy. Pracował przez półtora godziny, aż ktoś wparował do jego biura.
-Siema Ross!-Do pomieszczenia wbiegł Brad. Nigdy nie pukał gdy wchodził do biura przyjaciela.
-Nauczysz się kiedyś pukać?-Zapytał chamsko blondwłosy.
-Zły dzień?-Brunet rozsiadł się wygodnie na fotelu przy biurku. -Wiem jak ci pomóc, ty, ja, bar i gorące dziewczyny. Co ty na to?
-Mam dużo pra...-Rossowi nie było dane dokończyć zdania.
-Ross Lynch nie chce zaliczyć jakieś laski, co się z tobą dzieje?-Przyjaciel spoważniał. Ross nigdy sobie nie odmawiał wyjścia do baru.
-O szóstej będę u ciebie. -Nie chcąc wyjaśniać tego co się z nim dzieje, postanowił zgodzić się na propozycję kumpla.
-I to jest właśnie znany mi Ross-Brad poklepał przyjaciela po plecach i przybił mu "żółwika".
Ktoś lekko zapukał do drzwi. Chłopacy odwrócili się w ich stronę.
-Hej, mogę?- W drzwiach pojawiła się Laura. Serce Rossa przyśpieszyło. Ledwo łapał oddech.
-Hej, wejdź, ja już lecę-Odpowiedział brunet.-Do później, Ross.-Wyszedł z pomieszczenia, uśmiechając się do Laury.
-Jutro idziemy na randkę.-Powiedział blondyn bez większych emocji, chociaż w środku od dawna nie rządziły nim tak jakiekolwiek uczucia.-Możesz wybrać miejsce.-Dodał, nie odrywając wzroku od wypisywania papierów.
-Emm może wesołe miasteczko? Nigdy nie byłam.-Skomentowała, lekko skrępowana i usiadła przy swoim biurku, które znajdowało się na przeciwko miejsca pracy blondyna. 
-Myślałem raczej o jakiejś restauracji, ale skoro chcesz iść do wesołego miasteczka, nie ma sprawy.-Spojrzał na brunetkę, ale od razu odwrócił wzrok. 

Nie spodziewałem się że wybierze takie miejsce, na randkę. Myślałem że raczej będzie wyciągała ode mnie jakieś pieniądze, tak jak robi to większość dziewczyn. Jednak trochę się co do niej pomyliłem. 
-Co chcesz dostać?-Spytałem, wstając i podchodząc do drukarki, w celu wydrukowania papierów. 
-Słucham?-Czułem na sobie jej wzrok, ale nie byłem wstanie na nią spojrzeć, nie chciałem spotkania z jej oczami. 
-Biżuteria, jakaś markowa torebka?-Zazwyczaj o to dziewczyny prosiły.
-Róża wystarczy.-Czułem że się uśmiecha. Ten jej piękny uśmiech, aż od razu podniosły mi się kąciki ust ku górze. Przestań Ross-Skarciła mnie moja podświadomość. Potrząsnąłem lekko głową, jakbym chciał wyrzucić z niej obrazek brunetki.
-Przyjadę po ciebie jutro o dwudziestej. Pasuje?-
-Pasuje.-Odpowiedziała.

-Ross jesteś gotowy?-Do mojego biura wszedł Brad, a raczej wpadł.
-Zaraz przyjdę, poczekaj na mnie.-Wstałem z miejsca i ubrałem marynarkę, która cały czas leżała na fotelu, koło wielkich okien. Było z nich widać całe miasto. -Za to że zostałaś ze mną dłużej, dostaniesz pieniądze za nadgodziny.-Skierowałem słowa do siedzącej brunetki.
-Jasne.-Uśmiechnęła się lekko i również zaczęła się ubierać.
Razem wyszliśmy z biura. Zamknąłem drzwi na klucz, a potem oddałem je sekretarce Angie, wysokiej starszej od nas blondynce. Pracowała tutaj już od dawna, a właściwie od pierwszych dni pracy firmy. Wychodząc z firmy, brunetka cały czas podążała obok mnie. Gdy złapałem już klamkę drzwi, zatrzymała się.
-Ross...-Powiedziała bardzo cicho.
-Tak?-Odwróciłem się w jej stronę. Dopiero teraz dobrze się jej przyjrzałem, miała podkrążone oczy, a koło lewego oka widniał mały siniec. Cofnąłem rękę, którą trzymałem na klamce i złapałem dziewczynę za podbródek. -Kto ci to zrobił?-Spytałem wściekły.
-Ja...Przewróciłam się. -Odwróciła szybko wzrok i wyszła z firmy. Ruszyłem za nią.
-Laura, poczekaj!-Zagrodziłem jej drogę.-Pytam się kto ci to zrobił, i oczekuje prawdziwej odpowiedzi.
-A od kiedy się mną przejmujesz? To nie twój interes.-Powiedziała bardzo cicho, ale usłyszałem to bardzo wyraźnie.
-Od kiedy zgodziłaś się dla mnie pracować, to mój interes.-Powiedziałem po dłuższym czasie, nie mając dobrego wyjaśnienia. Nie mogłem powiedzieć prawdy, bo sam do końca jej nie znałem.
-Odwal się.-Powiedziała dostatecznie głośno i jasno, a zaraz po tym uciekła. Gotowało się we mnie, jakbym właśnie wypił lawę (mądra ja^-^~Od.Aut). Stałem chwilę w tym samym miejscu, nie wiedząc co robić. Biec za nią, czy dać sobie spokój?. Zaraz przypomniałem sobie że byłem umówiony z Bradem. Ruszyłem do czarnego audi TT, jednego z mojej kolekcji aut. Brad siedział już po stronie pasażera, grając na telefonie. Usiadłem po drugiej stronie.
-A ty skąd masz moje kluczyki?-Spojrzałem na przyjaciela, który zawiesił sobie na palcu kółko od kluczy, do mojego auta.
-Ciebie nawet niewidomy by okradł.-Wybuchł śmiechem, a ja spojrzałem na niego wzrokiem mordercy, z czego nic sobie nie zrobił, tylko dalej wrócił do grania na smartfonie.
Odpaliłem auto i ruszyłem w kierunku znanego mi dobrze baru. Był on oddalony od firmy jakieś 15 kilometrów. Gdy byliśmy już na miejscu, zobaczyliśmy wielki czarny budynek. Na parterze znajdował się cały bar, a na piętrze mały hotel.
Wchodząc do pomieszczenia poczuliśmy charakterystyczny zapach, połączenie piwa, wódki i starego jedzenia. Usiedliśmy na końcu baru.

Tak bardzo chciałabym zostać w domu i po prostu więcej tam nie iść, ale nie było to możliwe. Musiałam spłacić długi Vanessy, żeby mieć już spokój. Jedna praca nie wystarczała więc wzięłam nocne zmiany w barze. Wzięłam zimny prysznic, nie starczyło mi na opłacenie ciepłej wody, więc mieliśmy tylko zimną. Ubrałam się w skąpy strój kelnerki, pierwszy punkt za co nienawidziłam tej pracy, i związałam włosy w średniego kucyka. Na twarz nałożyłam lekki makijaż i ruszyłam do wyjścia. Bałam się każdego dnia w tej pracy. Ostatnio musiałam uczestniczyć w bójce. Facet chciał wykorzystać moją koleżankę, najgorszy dzień mojego życia. Czym ja sobie na to zasłużyłam?
Kiedy była już na miejscu, poczułam charakterystyczny zapach piwa, wódki i starego jedzenia. Skierowałam się za bar i przywitałam się z moją dobrą koleżanką Emily. Dzięki niej miałam jeszcze siłę tutaj przychodzić.
-Cześć kochanie-Przywitała mnie swoim słodkim głosem. Była wyższa ode mnie i parę lat starsza. Jej uroda nie miała porównania do żadnej modelki, długie nogi i blond włosy dopełniały jej wygląd.
-Cześć-Odpowiedziałam lekko się uśmiechając. Zabrałam tacę i notes, i zabrałam się za zbieranie zamówień.

Razem z Bradem dobrze się bawiliśmy, piliśmy już drugie piwo, więc rozmowa szła coraz lepiej. Dosiadły się do nas dwie dziewczyny, jedna niskiego wzrostu czarnowłosa, a druga, siedząca koło mnie, wysoka blondynka o figurze modelki. Oby dwie były ubrane bardzo wyzywająco, i oby dwie chciały tylko jednego i po to zasiadły koło nas. Zanim zdążyłem zauważyć mój kumpel podążał już na górę z dziewczyną. Dzięki Brad-pomyślałem. Blondynka jeździła mi palcem po udzie, aż w końcu rzuciła się na mnie i zaczęła mnie całować. Nie odmawiałem. Złapała mnie za rękę i prowadziła ku schodom.
Znaleźliśmy się w pokoju, rzuciłem ją na łóżko i zdjąłem szybko koszulkę, dziewczyna usiadła na mnie okrakiem i zaczęła odpinać mi guziki w spodniach. Zatrzymałem ją, i zrzuciłem z siebie. Nie mogłem tego zrobić. Nie chciałem, sam nie wiedząc dlaczego. Ubrałem koszulkę i szybko rzuciłem się do wyjścia. Trzymając bluzę w ręku, skierowałem się szybko do wyjścia. Usłyszałem ją. Odwróciłem się w stronę skąd słyszałem jej głos. Jakiś koleś dobierał się do niej. Rzuciłem się na niego.

Zamknęłam oczy, bo wiedziałam że już nic mnie nie uratuje. Słona ciecz spływała mi po policzkach. Bałam się, tak cholernie się bałam. Nie chciałam tego. Czemu w ogóle zgodziłam się na tą pracę, nie wystarczył mi pierwszy raz?
Czekałam na ostateczność, ale nagle poczułam że obcy facet już się o mnie nie opiera, nie przygniata mnie do ściany. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam go. Rossa. Był cały we krwi, bił się. Ratuje mnie.
Zadał ostatni cios, a pijany facet padł na ziemię. Spojrzał się na mnie i szybko podbiegł łapiąc mnie za rękę, wyprowadził z baru.
-Nic ci nie jest? Co tu w ogóle robisz?-Trzymał mnie za ramiona i nie pozwalał mi upaść.
-Pracuje-Nie mogłam powstrzymywać się od płaczu i wybuchłam głośno, dusząc się powietrzem.
-Jestem już, nic ci nie grozi.-Przysunął mnie do swojej piersi, kładąc mi swój podbródek na mojej głowie. -Już dobrze, pojedziesz do mnie.-Założył mi na ramię swoją bluzę i otworzył mi drzwiczki auta. Wsiadłam bez zastanowienia. Usiadł po stronie kierowcy i ruszył.
Nie jechaliśmy długo. Zatrzymał się przed wysokim wieżowcem, i pomógł mi wysiąść. Weszliśmy do budynku, cały czas trzymał mnie za rękę.

Weszliśmy do mojego mieszkania. Podałem brunetce ręcznik, moją koszulkę i kazałem iść się wykąpać. Sam zabrałem bieliznę i dresowe spodnie i skierowałem się do drugiej łazienki. Spojrzałem na siebie w lustrze i dopiero teraz zobaczyłem jak wyglądam. Twarz i ciuchy były całe we krwi. Wszedłem szybko pod prysznic i umyłem się z całej krwi. Wytarłem się ręcznikiem, lekko sycząc z bólu. Ubrałem bieliznę i dresy. Skierowałem się do kuchni i zrobiłem mi i brunetce ciepłą herbatę.
-Dziękuje-Poczułem na sobie wzrok brunetki i szybko się obróciłem.
-Nie ma za co-Uśmiechnąłem się.
-Boże Ross!- Dziewczyna spojrzała się na moje rany i zakryła sobie ręką usta. Nie powiem, wyglądała seksowanie w mojej koszulce, która sięgała jej do połowy ud.
-Nic mi nie jest, to tylko trochę krwi-Skomentowałem, nie odrywając od niej wzroku. Jest naprawdę piękna. Przestań Ross.
-Daj apteczkę, opatrzę cię.-Bez sprzeciwu podałem dziewczynie apteczkę i razem skierowaliśmy się do salonu. Usiadłem na kanapie, a ona stanęła przede mną na kolanach i opatrywała mi rany.
-To on ci to zrobił?-Skierowałem swój wzrok na siniaka pod okiem Laury.
-Nie on, ale jego jakiś kumpel. To byłą moja wina. Broniłam mojej koleżanki i za to oberwałam.-
-To nie była twoja wina, jutro tam wrócę i dowalę im jeszcze raz.-Dodałem
-Od kiedy jesteś taki bohaterski?-Spytała.
-Od kiedy poznałem pewną piękną brunetkę.-Uśmiechnąłem się łobuzersko.
----------------------------------------------------------------------------------
Tak, tak. Nareszcie jest. Tym razem jest trochę dłuższy.
Mam nadzieję że ktoś tutaj jeszcze jest.
Dajcie znać!
Paaa :*




środa, 28 września 2016

Rozdział 4

-Przepraszam ja...ja..-Nie mogłem złożyć zdania w całość. Byłem tak zdenerwowany że serce o mało mi nie podeszło do gardło, a ręce jakbym trzymał w zbiorniku z wodą.
-Zapomnijmy po prostu o tym. To był tylko impuls. Przecież nie chciałeś mnie pocałować.- Powiedziała zmieszana, a ja zamieniłem się w posąg, tak jakby ktoś mnie zamroził. -Zgadzam się.-Dodała
-Co?-Spytałem, nie rozumiejąc o co chodzi.
-Zgadzam się, zostanę twoją dziewczyną żebyś mógł przejąć firmę-Wytłumaczyła mi. Stałem chwilę nic nie mówiąc, a potem szeroko się uśmiechnąłem i przytuliłem brunetkę.
-Chyba nie powinienem-Skarciłem się, lekko podnosząc dołeczki ku górze i trzymając brunetkę za ramiona.
-W sumie, skoro i tak mamy być parą, musimy się przyzwyczaić.-Dodała, zalewając wrzątkiem herbaty. Podała mi jedną, a z drugą udała się do salonu, skierowałem się za nią.
-Mam już przygotowane opis, co i jak.-Wyjąłem z teczki, średniej wielkości segregator i podałem brunetce. Otworzyła go.
-Instrukcja?-Spojrzała na mnie lekko marszcząc czoło.
-Um. Nie, znaczy tak, w sensie że nie. Ugh. Chce żebyś po prostu wiedziała co i kiedy. Masz tam zapisane ważne daty. Obiad u moich rodziców, spotkania i tak dalej.-Ciągle w głowie siedział mi pocałunek. Jak w ogóle mogłem ją pocałować? Nie całowałem tak dziewczyny od bardzo dawna, zawsze to był tylko przelotny seks i nic więcej. Nie umiałem okazywać jakichkolwiek uczuć. Byłem twardy jak skała, której nikt aż do teraz nie dał razy przebić. Właśnie, aż do teraz. Brunetka coś we mnie zmieniła. Zacząłem od nowa żyć. Czuć. Odczuwałem ból, związany ze wspomnieniami. Odczuwałem ból życia.
-No dobrze. Więc od czego zaczynamy?-Spytała przeglądając segregator.
-W pracy musimy pokazywać że coś między nami jest, będziemy wychodzić parę razy ze sobą. Randki. Musimy się dużo razem pokazywać. Pieniądze będziesz dostawać co miesiąc, oczywiście.- Oznajmiłem.
-Um..jasne.-Pokiwała głową na znak że wszystko zrozumiała.
Nastała między nami niezręczna cisza, przerwało ją płacz dziecka, Laura zakryła twarz dłońmi. Przypomniała sobie o zniknięciu siostry.
-Pójdę do małego.-Chciałem już do niej podejść i przytulić, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili. Skierowałem się do pokoju płaczącego dziecka, spojrzałem na nie i zabrałem je na ręce. Otuliłem je ramionami i skierowałem się do saloniku. Brunetka nadal siedziała w tej samej pozycji, pochylona głowa zakryta rękoma. Słyszałem jej szloch. Nagle ktoś wszedł do mieszkania, dziewczyna szybko się podniosła, i poszła w kierunki drzwi wejściowych.

W drzwiach stanęła moja siostra. Miała podkrążone oczy, ubrania podarte, widać było że płakała. Dopiero po chwili zobaczyłam że ktoś ją trzymał, był to chłopak, podobny do Rossa. Wyglądał jak jego brat bliźniak.
-Riker, co ty tu robisz?-Spytał Ross. Z jego oczu nie mogłam nic wyczytać.
-Mogę ci zadać to samo pytanie. Przyprowadziłem Vanesse, znalazłem ją taką na ulicy. -Powiedział, nadal trzymając moją półprzytomną siostrę. -Zaniosę ją lepiej do pokoju.
-Na górę.-Wskazałam ręką i poszłam z nimi. Kładąc dziewczynę na łóżko od razu zasnęła. Była naprawdę zmęczona. Zeszliśmy razem z chłopakiem na dół, do Rossa.
-Więc Laura, poznaj mojego starszego brata Rikera, Riker poznaj moją... przyjaciółkę Laurę-Nie wiedział jak mnie nazwać. Przyjaciółka? Niech mu będzie. Kolejna część układu.
-Zostaniesz? Może chcesz coś do picia?- Zaproponowałam, chciałam się dowiedzieć skąd zna Vanesse, nie wyglądali jakby znali się od paru godzin.
-Jasne, poczekam aż Van się obudzi. Może wodę- Uśmiechnął się. Odwzajemniłam i od razu skierowałam się do kuchni. Nalałam w szklankę wody i wróciłam do braci i Maksa, który cały czas był przytulony do Rossa. -Proszę.-Podałam starszemu wodę.
-Dziękuje.-Razem z Rossem usiedliśmy na kanapie, a Riker zajął fotel.
-A więc znacie się z Vanessą?- Zapytałam głaskając głowę małego.
-Od jakiegoś czasu-Uśmiechnął się. Ten uśmiech coś oznaczał, chyba ktoś tu się komuś podoba. Nagle do pokoju wbiegła moja starsza siostra, wyglądała na przestraszoną.
-Riker musimy jechać, Luke jest w szpitalu.-Powiedziała płaczliwie. Kim jest Luke? -Zastanawiałam się.
-Ross zabieram twój samochód-Riker zabrał ze stołu kluczyki brata i skierował się z Van do przedpokoju.
-Hej, a co z małym? Nie mogę zostać z nim sama, mam dużo pracy.-Zawołałam.
-Ross z tobą zostanie na noc, i tak nie masz jak wrócić. Pa-Krzyknął Riker i wybiegli.
Spojrzałam się na blondyna i małego. Maks naprawdę go polubił i Ross o dziwo chyba go też. Skąd tak zna się na małych dzieciach?
-Zostanę z tobą. Pewnie nie będzie ich całą noc.- Oznajmił.
-Dziękuje-Uśmiechnęłam się, naprawdę byłam mu wdzięczna. -Idę dla małego po mleko. -Skierowałam się do kuchni i przygotowałam mleko dla Maksa.

Nigdy nie lubiłem dzieci, ale tego malucha wyjątkowo lubię. Jest taki szczęśliwi, nie ma jeszcze problemów, nic go jeszcze nie obchodzi.
-Nakarmisz go?-Brunetka podała mi butelkę z mlekiem.
-Może lepiej ty to zrób, pójdę wziąć prysznic. Gdzie masz ręczniki?-Podałem jej małego i wstałem z kanapy.
-Nad lustrem w szafce-Powiedziała, karmiąc małego.
Wchodzą do łazienki zdjąłem wszystkie ubrania i wszedłem pod prysznic. Gorąca ciecz spływała po moim całym ciele. Nałożyłem szampon do włosów i żel pod prysznic. Spłukałem wszystko i wyszedłem. Sięgnąłem po ręcznik i wytarłem się. Założyłem tylko bieliznę i spodnie. Wyszedłem.
-Weźmiesz go? Pójdę też pod prysznic.-Przejąłem małego i czekałem na Laurę.
Potem wykąpaliśmy jeszcze małego, aż zasnął na moich rękach więc zaniosłem go do pokoju.
-To jak śpimy?- Dziewczyna była trochę spięta tym że byłem tylko w spodniach.
-Na kanapie raczej się nie wyśpisz. Jest mała.-Oznajmiła.
-To co, razem?-Spytałem z cwaniackim uśmiechem.
---------------------------------------------------------------------------------
Nooo Hej.
Z góry was PRZEPRASZAM za ten rozdział.
Postaram się poprawić, obiecuję :*

sobota, 13 sierpnia 2016

Rozdział 3

Poczułam silny ból głowy, tak jakby ktoś mocno uderzył mnie co najmniej kijem od baseballa. Mimowolnie otworzyłam oczy, ale zaraz z powrotem zamknęłam. Po całkowitym przyzwyczajeniu się do światła, ujrzałam znaną mi twarz blondyna. Próbowałam się podnieść, ale zabrakło mi siły i upadłam znów na ziemię.
-Co... co się stało?- Z trudem wypowiedziałam słowa.
-Zemdlałaś po tym jak spytałem czy zostaniesz moją dziewczyną.-Odpowiedział, a mi znów zrobiła się słabo.
-Mam zemdleć jeszcze raz?- Zapytałam z sarkazmem i spróbowałam znów się podnieść. Tym razem już z powodzeniem.
-Zanim znów zemdlejesz może najpierw mnie wysłuchasz?-Pomógł mi usiąść na skraju łóżka.
-W takim razie słucham.-Przetarłam oczy dłońmi.
-Muszę przejąć firmę mojego taty, ale nie odda mi jej puki się nie ożenię, a jak na razie nie mam dziewczyny, więc pomyślałem że mogłabyś mi pomóc.
-Biedak, żadna dziewczyna cię nie chce, więc ostatecznie przyszedłeś do mnie?
-Ha-ha-ha, zabawne. Jeśli chcesz dalej pracować w mojej firmie, musisz się zgodzić.-Dodał.
-To nie jest jeszcze twoja firma.-Powiedziałam żeby mu dopiec, ale chyba się nie udało.
-Jak mi pomożesz to będzie.-Powiedział patrząc mi w oczy, szybko odwróciłam wzrok.-Przemyśl to, jak będziesz zdecydowana omówimy resztę spraw.

*Następny dzień*
Całą noc nie mogłam spać, zastanawiałam się nad propozycją blondyna. Nigdy w życiu bym na to się nie zgodziła, ale nie mam wyjścia. Potrzebuję tej pracy. Przetarłam zapłakane oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Nie miałam ani grama siły na to żeby iść dzisiaj do pracy, ale muszę. Zabrałam przygotowane wczoraj ubrania i skierowałam się do łazienki. Zdjęłam z siebie bieliznę i weszłam pod prysznic, gorące krople cieczy spływały po moim ciele. Nałożyłam żel na ciało, a potem szampon na włosy. Wytarłam ręcznikiem włosy, a potem owinęłam się nim. Wysuszyłam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie kawę i kanapki. Usłyszałam z pokoju płacz Maksa. Postanowiłam iść do pokoju mojej siostry i jej syna, i to sprawdzić. W pomieszczeniu nie zastałam dziewczyny, tylko płaczące dziecko. Szybko wzięłam go na ręce i poszłam po telefon. Dzwoniłam już trzeci raz, ale nikt nie odbierał zaczęłam się martwić.
-Cholera, co się z tobą dzieje Vanessa-Powiedziałam sama do siebie. Już powinnam wychodzić z domu, a ja nawet nie jestem ubrana. Nie zastanawiając się wybrałam numer do Rossa.
-Hej-Krzyknęłam przez płaczącego Maksa.
-Kto to tak ryczy?-Spytał zabawnym tonem.
-Nie przyjdę dzisiaj do pracy, moja siostra gdzieś wyszła i zostawiła mi swojego syna-Powiedziałam płaczliwym głosem. Miałam już wszystkiego dość. To nie pierwszy raz jak moja siostra tak robi, a potem przychodzi pijana.
-Zaraz będę.-Rozłączył się.
Usiadłam na ziemi z małym i zaczęłam płakać razem z nim. Nie mam już siły, całe ostatnie noce zarwałam na pilnowaniu małego a rano musiałam iść do pracy. Rozumiem Van, chłopak zrobił jej dziecko a potem zostawił, ale ona musi wziąć się w garść.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania, a zaraz zobaczyłam brązowookiego. Nic nie mówiąc zabrał ode mnie małego i poszedł z nim do kuchni.

Zdziwiłem się gdy brunetka zadzwoniła do mnie. Myślałem że będzie chciała porozmawiać o mojej propozycji, ale kiedy usłyszałem jej płacz, od razu wiedziałem że coś jest nie tak. Nie czekają, pojechałem do niej. Jeszcze jako nastolatek często zajmowałem się moim małym kuzynek, więc wiedziałem jak zajmować się dzieckiem. Znalazłem w kuchni mleko dla małego, sprawdzają wcześniej temperaturę, podałem butelkę małemu. Nie minęło dużo czasu, a mały zasnął mi na rękach, położyłem go do łóżeczka.
Zdjąłem marynarkę i podszedłem do Laury. Dalej płakała.
-Co się stało? Gdzie jest mama małego?
-Nie mam pojęcia, ale to nie pierwszy raz jak zostawia go samego. Mam już jej dość, w dzień pracuje, robię obiady, zajmuje się małym a ona chodzi na imprezy. Nie mam już siły.- Zaczęła płakać jeszcze bardziej.
Złapałem ją za ręce i podniosłem ją do góry. Spojrzałem w jej zapłakane oczy, a ona przytuliła się do mnie. Czułem się trochę dziwnie, ale odwzajemniłem gest.
-Już dobrze. Lepiej będzie jak się położysz.-Pomogłem jej dojść do jej pokoju. Zabrała z łóżka piżamę i poszła się przebrać. Usiadłem na skraju łóżka i rozglądałem się po jej pokoju.
-Nie musisz jechać do pracy?-Spytała kładąc się do łóżka.
-Zostanę z tobą i małym.-Powiedziałem bez emocji.
-Czemu raz jesteś taki miły, a raz zły? Czemu?-Spojrzała mi w oczy. Czułem że kiedyś zada mi takie pytanie.
-Połóż się, pójdę do małego.-Dałem jej buziaka w czoła i wyszedłem z pokoju.
Co się ze mną dzieje. Czy ja właśnie się w niej za... nie. Nie mogę.
Wychodząc z pokoju brunetki z mętlikiem w głowie, zauważyłem w salonie starą szafę z półkami, a na niej książki. Zabrałem jedną i skierowałem się do pokoju gdzie spał mały. Usiadłem na fotelu koło okna i zacząłem czytać. Nie zauważyłem kiedy zasnąłem.

Co to miało być? Czy Ross właśnie dał mi buziaka w czoło? Co z nim jest nie tak. Raz jest dla mnie taki oschły, a raz taki miły. Podoba mi się jak dzisiaj się zachował, żaden chłopak jeszcze wobec mnie tak nie postąpił. Muszę wybić go sobie z głowy zanim się w nim zakocham, a może już się to stało. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie mogę. Po godzinie leżenia, postanowiłam w końcu wstać. Skierowałam się do pokoju w którym śpi Maks. W fotelu koło okna siedział Ross, chyba zasnął. Jak on słodko śpi... Czekaj, stop. Laura przestań. Wcale przecież tak nie myślisz. Zajrzałam jeszcze do małego, który popadł w mocny sen. Skierowałam się do kuchni w celu zrobienia sobie herbaty.
-Zrobisz mi też-Odezwał się głos za mną, aż podskoczyłam z przerażenia.
-Ross, przestraszyłeś mnie.
-Przepraszam, nie chciałem.-Stanął blisko mnie, zbyt blisko. Czułam jego oddech na moim ramieniu.
-Nie rób tak.-Krzyknęłam.
-Jak?-Zaśmiał się.
-Najpierw tutaj przyjechałeś tutaj, potem zająłeś się małym, pocałowałeś mnie w czoło, a teraz stajesz tak blisko...-Nie zdążyłam powiedzieć bo blondyn mnie pocałował. Niesamowite uczucie.
-------------------------------------------------------------------------------------
Hej, hej, hej.
I znowu zostawiam was w takiej ważnej chwili, ale uwielbiam budować napięcie.
Nie bijcie mnie za to ^-^
Z góry przepraszam z jakiekolwiek błędy, ale zaraz przysięgam że zasnę. Nie mam siły już nawet sprawdzać błędów. Gdy jutro wstanę, od razu poprawię błędy.
Dziękuje za komentarze! Kw <3

środa, 20 lipca 2016

LBA

Cześć. Milky Way nominowała mnie do LBA :D Bardzo dziękuje za nominację!
A teraz przejdźmy do pytań i moich odpowiedzi ;)

1. Dlaczego zdecydowałaś się założyć bloga?
Na to pytanie chyba najciężej mi odpowiedzieć. Od dziecka zawsze lubiłam pisać, zawsze miałam dobre oceny z prac pisanych w szkole, więc pewnego dnia po prostu siadłam przy komputerze i zaczęłam tworzyć. Najpierw opowiadanie pisałam tylko dla siebie, potem pokazywałam je znajomych, aż doszło do założenia pierwszego bloga :)

2. Czym jest dla Ciebie pisanie?
Odpłynięciem od rzeczywistości. Mogę tworzyć czyjeś życie i to ja mam nad nim kontrolę.

3. Planujesz kolejnego bloga?
To jest właśnie mój nowy blog ^^ Ale jeśli skończę to opowiadanie to na pewno zacznę pisać następne.

4. Jakie masz zainteresowania?
Przede wszystkim muzyka, gram od około dwóch lat na gitarze. Sport, a dokładniej boks. Pisanie, rysowanie, czytanie. Na pewno znalazło by się tego więcej, ale to są moje że tak powiem najważniejsze zainteresowania. :)

5. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
Zacznijmy od tego że nie mam pojęcia, ale jeśli miałoby to coś być, to jedynie coś związanego z hobby. Jednak życie i tak na pewno pokrzyżuje mi plany, i nic z tego nie wyjdzie.

6. Jakie cechy charakteru lubisz w innych ludziach, a jakich nie?
Lubię jeśli ludzie są lojalni i to chyba tyle co przychodzi mi do głowy.

7. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Mieć własny zespół.

8. Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
Rodzina ;)

9. Czy przez jeden dzień chciałabyś być jakąś sławną osobą? Jeśli tak, to jaką?
Chciałabym zobaczyć jak to jest, ale jaką to nie mam pojęcia :/

10. Gdybyś mogła przenieść się w czasie, to przeniosłabyś się do przeszłości czy przyszłości?
Przeszłości chyba raczej. Naprawiłabym parę rzeczy.

11. Jeśli czytasz moje blogi, to co o nich sądzisz?
Jasne że czytam i kocham <3  Pisz tak dalej :D

Nominuje:
Milky Way
Karola
Karlee

Moje pytania do was :
1.Lubisz wyróżniać się z tłumu ?
2.Lubisz poznawać nowych ludzi?
3.Mogłabyś mieć przyjacółkę w internecie? A moje już masz?
4.Co chciałabyś w sobie zmienić ? Jeśli coś takiego jest.
5.Przejmujesz się tym co inni o tobie myślą ?
6.Jakiego gatunku muzyki najbardziej nie lubisz ? Dlaczego ?
7.Jesteś osobą towarzyską czy raczej typem samotnika ?
8.Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się jak będzie wyglądał świat za 15 lat ?
9. W jakich ubraniach czujesz się najbardziej swobodnie ?
10. Co myślisz o moim blogu ? Jeśli czytasz.




piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 2

Obudziłem się następnego dnia rano, totalnie nie pamiętając niczego. Głowa mi pękała i słyszałem tylko szum. Poczułem rozczarowanie, kiedy wyciągnąłem ręce sięgając po wodę a jej nie było. Usychałem z pragnienia, jakbym nie pił przez rok. Podniosłem się do pozycji siedzącej i przetarłem oczy dłońmi. Zacząłem przypominać sobie parę rzeczy. Impreza, kumple, alkohol, papierosy i motor. Skierowałem się w stronę kuchni, wyjąłem z górnej szafki szklankę i nalałem wody. Chociaż wypiłem do dna, pragnąłem jeszcze. Przechodząc przez kuchnie natknąłem się na lustro i załamałem się. Byłem cały we krwi, a ciuchy nie nadawały się już do noszenia. Zdenerwowany szybko pobiegłem do garażu, w poszukiwaniu motoru. Nie wyglądał lepiej ode mnie. Plastik cały pęknięty i porysowany, a o reszcie już nie wspomnę. Postanowiłem że zajmę się nim później, najpierw sam musiałem dojść do ładu. Zabrałem codzienne ciuchy do pracy i skierowałem się do łazienki wziąć prysznic. Lodowata woda lekko spływała po moim nagim ciele. Zmyłem z siebie całą krew, dotykając skóry czułem ból. Wytarłem się białym ręcznikiem i zacząłem się ubierać. Ułożyłem jeszcze włosy i zaspany wyszedłem z pomieszczenia, nie zwracając większej uwagi na rany.
Spojrzałem na zegarek w odnalezionym telefonie i sprawdziłem godzinę oraz datę. 7:28, 12.06.2016. To mam jeszcze chwilę czasu. Włączyłem telewizor i chwyciłem jabłko leżące w koszyku z owocami.
"Wczoraj koło godziny pierwszej trzydzieści przy ulicy Boulevard zderzył się samochód BMW e60 z motorem nieznanej marki. Motocyklista uciekł z miejsca wypadku. " Usłyszałem komunikat z telewizora, podniosłem wzrok znad telefonu i oglądałem wypadek z kamer. "Motocyklista powinien cieszyć się że żyje" Dodał reporter.

Zaparkowałem moje auto przed budynkiem mojej pracy. Zabrałem z siedzenia pasażera torbę z papierami i laptopem, skierowałem się do wejścia. W holu czułem na sobie wzrok każdego pracownika. Trochę krępujące. Przyśpieszyłem krok, wchodząc do mojego gabinetu wypuściłem mocno powietrze. Oparłem ramię o drzwi i spuściłem głowę.
-O cześć! Przygotowałam ci już papiery, które musisz wypełnić i zrobiłam ci też... Co ci się stało?-Odwróciła się w moją stronę, Laura. No tak, przecież ją zatrudniłem-Pomyślałem.
-Wiadomości nie oglądasz?-Spytałem oschłym głosem. Zrobiło mi się trochę duszno, więc otworzyłem okno. Oparłem się rękami o mahoniowe biurko.
-Dobrze się czujesz?-Dotknęła mojej ręki. Przeszedł mi dreszcz, nie lubię kontaktów fizycznych. Jednak w tej chwili najmniej mnie to obchodziło. Nie czułem się dobrze, świat wirował, a moje nogi były jak z waty.
-Usiądź.-Rozkazała, nie protestowałem tylko zrobiłem to co mi kazała.-Pójdę do twojego taty i powiem że się źle czujesz. Powinieneś zrobić sobie dzisiaj wolne.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, a brunetka zniknęła już za drzwiami. Normalnie nigdy nie opuściłbym dnia w pracy, ale dzisiaj nie jestem w stanie skupić się na pracy. Przeczesałem dłońmi włosy i próbowałem wstać. Brunetka weszła do biura i od razu złapała mnie pod ramię.
-Zawiozę cię do domu-Oznajmiła i ruszyliśmy do wyjścia z budynku, wcześniej zamykając gabinet na klucz. -Gdzie masz klucze?-Spytała kiedy staliśmy już przy aucie, ledwo co utrzymałem się na nogach.
-W prawej kieszeni.-Wyjęła z wcześniej wymienionego miejsca klucz i pomogła wsiąść mi do auta. Marzyłem tylko o ciepłej kąpieli i łóżku.

(15 minut później)
Nie wiem co blondyn sobie zrobił, ale na prawdę źle wyglądał. Miał rozcięty łuk brwiowy i wargę. Był słaby. Naprawdę słaby. Pomogłam mu wyjść z auta i wejść do domu. Powiedział że mogę jechać już do pracy, ale jego tata dał mi dzisiaj też wolne. W zasadzie to go poprosiłam. Wiedziałam że blondyn sam sobie nie poradzi. Pomogłam dojść mu do sypialni.
-Chce wziąć kąpiel-Oznajmił. Pomogłam zdjąć mu koszule. Jego ciało... Musiał naprawdę dużo ćwiczyć na siłowni. Jest przystojny-Pomyślałam, ale od razu skarciłam się za to i powróciłam do pomocy blondynowi.
-Ross, jesteś ranny.-Na piersi miał wielką poziomą ranę. Na prawdę nie wyglądała dobrze.
-To nic takiego.-Dodał od razu i skierował się w stronę łazienki. Od razu poszłam za nim mu pomóc. -Dam radę się wykąpać-Skomentował z cwaniackim uśmieszkiem. Zrobiło mi się głupio i od razu szybkim krokiem wyszłam z łazienki. -Wyszukaj mi dresy.-Nie zapytał się czy mogę, tylko od razu rozkazywał. Taki właśnie był.
Otworzyłam wielką szafę i spojrzałam na wielki stos ubrać. Nawet dziewczyny tyle nie mają. Usłyszałam dźwięk wody odbijającej się od dołu prysznica. Wyjęłam delikatnie siwe dresy i stanęłam koło łazienki. Wychylił głowę i zabrał ode mnie rzecz. Czekałam jeszcze chwilę aż w końcu wyszedł.
-Pójdę po apteczkę i opatrzę ci ranę.-Uśmiechnęłam się, nie oczekiwałam na odwzajemnienie.
-Jest w kuchni, w górnej szafce po prawej.-Skierowałam się od razu w stronę, gdzie miała znajdować się apteczka. Zabrałam przedmiot i wróciłam do blondyna. Gdy mnie zobaczył od razu usiadł i zdjął koszulkę. Musiałam chwilę się na niego gapić, bo zaczął się śmiać. Spaliłam buraka i zaczęłam wyjmować wszystkie potrzebne rzeczy z apteczki.
-Aż taki jestem przystojny?-Spytał, uśmiechając się.
-Po raz pierwszy się uśmiechasz.-Skomentowałam w czasie czyszczenia rany.
-Nie jestem raczej towarzyski.-Dodał już normalnym, oschłym tonem.
-Gotowe.-Nałożyłam jeszcze plaster i zaczęłam sprzątać wykorzystane rzeczy.
-Mam do ciebie pytanie.-Oparł ręce o kolana i spuścił głowę. -Zostaniesz moją dziewczyną?
----------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem, wiem. Długo mnie nie było, a teraz przychodzę z takim czymś.
Niedawno przyjechałam z wakacji i po prostu nie chciało mi się pisać.
Wiecie jak to czasami bywa.
Wynagrodzę wam to następnym rozdziałem.
Obiecuje.
Loff you, bye.



wtorek, 14 czerwca 2016

Rozdział 1

Budząc się co rano, powtarzam sobie- To tylko jeden dzień, jeden dwudziestoczterogodzinny odcinek czasu, który musisz przetrwać. Nie wiem, kiedy zaczęłam sobie fundować taką gadkę, ani dlaczego. Moje beznadziejne życie, zaczyna mnie coraz bardziej dobijać. Zaczynam coraz bardziej popadać w nicość, jakim jest moje życie.
Od codziennej niechęci, spojrzałam na zegar cyfrowy, leżący na starej, drewnianej szafce. Wskazuje szóstą pięć, blady świt. Przetarłam oczy dłońmi, i podniosłam się do pozycji siedzącej. Wyciągnęłam ręce ku górze, żeby się rozciągnąć. Wstając, zabrałam ubrania składające się z białej koszuli i czarnej spódnicy i weszłam do pokoju czystości. Czekała mnie dzisiaj rozmowa o pracę, jako sekretarka w kancelarii Marka Lynch. Wygładziłam dokładnie czarną przylegającą do ciała spódnie i poprawiłam delikatnie falowane włosy.
Zabrałam jeszcze papiery, torebkę i wyszłam z mojego małego mieszkanka. Kupiłam po drodze kawę i skierowałam się w stronę kancelarii.
-Dzień dobry-Powiedziałam do ciągle rozmawiającej przez telefon sekretarki. - Byłam umówiona w sprawie pracy.-Uśmiechnęłam się sztucznie, cała drżałam od stresu.
-Pana Marka nie ma, ale jest jego syn-uśmiechnęła się.- Korytarzem prosto, pokój numer 14.-pokazła palcem na korytarz.
-Dziękuje-kiwnęłam głową i poszłam w wskazane miejsce. Super, jeszcze muszę iść do kogoś innego. 10,11,12,13.. i 14. Ścisnęłam mocniej moje SV i zapukałam grzecznie do pokoju. Usłyszałam ciche "proszę". Weszłam.
-Dzień dobry, ja w sprawie pracy-Spojrzałam na mężczyznę. Przystojny, wysoki, blondwłosy. Jego wygląd był oszałamiający, aż zaparło mi dech w piersiach.
-Jestem Ross Lynch, syn Marka Lyncha. -Podał mi rękę, uścisnęłam ją.- Nie jestem zadowolony z tego powodu, że tata zlecił mi takie zadanie, więc mam nadzieję że pójdzie to szybko.- Powiedział szorstko, nie był zbyt miły.
-Nazywam się Laura Marano, mam 23 lata, mam wykształcenie średnie.- Przedstawiając się, podałam wcześniej wymienione papiery.
-Jesteś w związku?- Spytał, przeglądając papiery.
-Nie wydaje mi się żeby było to panu potrzebne.
-I tak nie jest pani w moim typie, wolę raczej... buntowniczki.- Przejrzał mnie wzrokiem od góry na dół. Byłam już cała czerwona. Co za pajac.-Proszę jutro być na ósmą rano. Przyjmuje cię na okres próbny.-Oddał mi część papierów.
-Dobrze, dziękuje.-Odwróciłam się do drzwi, chcąc już opuścić do miejsce.
-Tylko ubierz się jakoś... lepiej.-Dodał z cwaniackim uśmiechem.
-Niech pan sobie daruje te zagrywki!-Wkurzyłam się.
-Oh, nie denerwuj się tak, bejbe.-Puścił mi oczko. Trzasnęłam drzwiami i wyszłam z budynku.
Jak on tak może, ale nie poddam się tak łatwo. Potrzebna mi ta praca, inaczej nie zdołam utrzymać mieszkania, a nie chce wylądować na ulicy. Nie mogę zrobić tego Vanessie. To moja starsza siostra, ma 5-miesięcznego syna. Chłopak zostawił ją, jak tylko dowiedział się że zaszła w ciąże. Załamała się tym, przez pewien czas nie chciała zajmować się małym Max'em. Więc wszystkie obowiązki spadły na mnie.
A co z moim życiem uczuciowym? Miałam jednego chłopaka... Zdradził mnie i wykorzystał, a co w tym wszystkim najgorsze, że zrobił to z moją jedyną najlepszą przyjaciółką. Na samą myśl o nich, robi mi się słabo. Odpędziłam złe myśli i zaczęłam szukać kluczy od domu. Wysypałam całą zawartość torebki, ale nie mogłam ich znaleźć. Zadzwoniłam do mojej siostry, ale nie odbierała. Spróbowałam jeszcze kilka razy, ale nic to nie dało.
Zrezygnowana, postanowiłam pójść do galerii. Słońce zaczęło chować się za ciemne chmury, co oznaczało że zaraz zacznie padać, super. Przyśpieszyłam kroku, ale mój odwieczny pech dał znowu o sobie znać. Jacyś małolaci na deskorolkach, wjechali we mnie, więc wylądowałam w kałuży, a na dodatek uderzyłam bokiem głowy o krawężnik. Szybko zaczęłam się zbierać, ale zakręciło mi się mocno w głowie, a potem widziałam już tylko ciemność.
-Wiedziałem że na mnie lecisz-Zobaczyłam ten sam arogancki uśmieszek.
-Gdzie ja jestem? I czemu ty tu jesteś?- Powiedziałam do Rossa. Pana Rossa.
-Zemdlałaś i cię uratowałem, nie widziałem sensu żeby zawieść cię do szpitala, więc zabrałem cię do mnie.-Jesteś cała brudna, a na dodatek od krwi, przecięłaś sobie łuk brwiowy. Idź wziąć prysznic.- Dodał, podając mi ręcznik. Dopiero teraz rozejrzałam się po pomieszczeniu, było bardzo ponure. Wszędzie dominował czarny kolor, a z wielkich okien było widać miasto. Wstałam i skierowałam się za blondynem. Pokazał mi łazienkę a potem odszedł do kuchni. Zamknęłam się w pomieszczeniu na klucz i spojrzałam na siebie w lustrze. Moje ciuchy wyglądały potwornie. Całe potargane, nadawały się jedynie do kosza. Zdjęłam cichy i weszłam pod prysznic. Nadal nie wiedziałam co dokładnie się stało, ale jedno było pewno, blondyn nie był taki najgorszy. Mógł mnie przecież tam zostawić, ale nie zostawił. Słyszałam o nim trochę, wieczny podrywacz, zmienia laski jak rękawiczki, nie ma uczuć, chamski. Jednak myślę że pod tą lodowatą skórą, jest coś więcej. Wytarłam się w ręcznik i owinęłam się nim. Spojrzałam jeszcze raz na swoje cichy, i pewnie stwierdziłam że nie nadają się do ubrania.
Wychyliłam się zza drzwi.
-Ymm.. Panie Ross.-Zawołałam. Zjawił się po sekundzie.
-Jestem Ross.
-Ym..okej. Więc Ross, masz coś... no wiesz, do ubrania? Moje ciuchy nie nadają się do niczego.- Uśmiechnął się i zniknął na chwilę, jednak po chwili wrócił z koszulą w rękach. Podał mi ją i odszedł. Ubrałam ją szybko. Ubranie sięgało mi do połowy ud, może dlatego że byłam bardzo niska, a on wysoki.
Wyszłam i rozejrzałam się po mieszkaniu. Znalazłam wzrokiem blondyna. Wyjmował apteczkę.
-Opatrzę ci ranę. Usiądź.- Wskazał na krzesło barowe, które stało przy jego mini barze. Oczyścił i opatrzył. - Gotowe. Boli cię jeszcze głowa?
-Tak, trochę.-podał mi pudełko tabletek.
-Połóż się w mojej sypialni, powinnaś odpocząć.
-Pojadę lepiej do.. domu.-Przypomniało mi się że nie mam kluczy.
-Zgubiłaś klucze, prawda?
-Skąd wiesz?
-Sama mi powiedziałaś-Uśmiechnął się lekko.- Idź się połóż.
-No dobrze.
Położyłam się na wielkim wygodnym łóżku, nie minęła minuta, a już odpłynęłam. Nie wiedziałam kiedy ostatnio, tak dobrze spałam.
------------------------------------------------------------------------------------
I oto rozdział !
Powiem szczerze że jestem zadowolona. Pisałam go dosyć sprawnie. Na szczęście już zbliża się koniec roku, więc rozdziały będą częściej.
Piszcie co myślicie, to dla mnie bardzo ważne.
Paaa


wtorek, 7 czerwca 2016

Prolog

Nie wiedziałam że szczęście, przyjaźń i miłość stoją tuż zza rogiem. Wystarczyło wyjść z ślepego zaułka, żeby je dostrzec. Nawet w największych marzeniach, nie wyobrażałam sobie że moje życie tak się zmieni, że zacznę w końcu żyć. Nie tylko stać w miejscu, i patrzeć jak moje szczęście ucieka, jak ludzie przed śmiercią. Jednak ja przed nią nie uciekałam. Nie widziałam w moim życiu jakiegokolwiek sensu. Jedyne czego pragnęłam, była śmierć.
Chciałam zacząć spostrzegać życie, jaką lepszą opcję od śmierci, i udało się. Wyszłam z tego. Z całego tego bagna, ale najpierw musiałam przez nie przejść, żeby znaleźć się tutaj gdzie jestem. Nie żałuję..  
Przepraszam że dopiero teraz przychodzę z prologiem, i to tylko takim.. beznadziejnym.
Mam nadzieję że polubicie nowe opowiadanie, nie chce wam więcej zdradzać.